wtorek, 2 sierpnia 2016

Rozdział 16

Courtney
Od wycieczki minęły już trzy dni. W szkole nie mówi się o niczym innym tylko o tej sytuacji z Rossem. W sumie to trochę żal mi go. Kto by pomyślał, że przez jeden taki żart może prawie stracić pracę. Położyłam na stole w pokoju nauczycielskim kanapki i wyjęłam z szafki kubek by zrobić sobie herbatę.
- O Court. Na dworze czeka jakiś skośnooki i chyba chce z Tobą gadać. - oznajmiła moja koleżanka Diane.
- To mój chłopak. - odpowiedziałam - Dzięki. - rzuciłam i wyszłam zobaczyć co tak nagłego się stało, że przyjechał do mojej pracy.
Kiedy wyszłam przed budynek ujrzałam pełno balonów, serpentyn, kwiatów i stojącego na środku Cala z pluszowym misiem i bombonierką. Chłopak padł na kolana i nie musiał nic mówić i tak wiedziałam, że to oświadczyny. Mnóstwo uczniów zebrało się na boisku, a pozostali wyglądali z okien. Hood wpatrywał się mi prosto w oczy,  jakby czekając aż coś odpowiem.
- Dobra, okay. Wyjdę za Ciebie. Tylko nie rób tu scen. Uczniowie patrzą. - pociągnęłam go, aby wstał. Chyba nic nie zrozumiał, bo nadal klęczał. Taki jest niestety minus związku z obcokrajowcem. Nie zawsze wie co do niego mówisz. Westchnęłam głęboko. - Tak. Powiedziałam TAK. - wyartykułowałam mu to z największą cierpliwością na jaką się zdobyłam. Tym razem dotarło, bo ukochany natychmiast założył mi na palec pierścionek, wcisnął do rąk pluszaka i wszystko to co przyniósł. Pocałowaliśmy się. Zewsząd rozniosły się oklaski, więc przypomniałam sobie, że nie jesteśmy sami. - Muszę wracać na lekcje. - oznajmiłam mu ze smutkiem. - Ale może wieczorem pójdziemy coś zjeść. - dodałam. Chłopak pokiwał radośnie głową i zaczął coś mówić, ale go nie zrozumiałam. Serio, jak tak dalej pójdzie i nikt go nie nauczy choćby podstaw języka to naszym małżeństwie będzie potrzebna jeszcze trzecia osoba... Tłumacz.
Weszłam do pokoju nauczycielskiego, gdzie Ash siedział przy stoliku i sprawdzał kartkówki.
- O! Śliczne kwiatki! - podniósł głowę i zwrócił uwagę na bukiet, który wstawiałam do wazonu. - Ten Calum to zna się na rzeczy. Też bym chciał by mi się kiedyś ktoś tak oświadczył. - westchnął.
- Co!? To chyba Ty musisz się komuś oświadczyć. - odpowiedziałam, ale widząc minę Irwina przestałam drążyć temat i zajęłam się pracą.
Godziny mijały mi strasznie powoli... Ale przynajmniej temat moich zaręczyn przyćmił zupełnie sprawę z Rossem. Ciekawe co on by powiedział, gdyby widział to co wszyscy rano. Czy by mi pogratulował? A może byłby zazdrosny? Wróciłam do domu, gdzie Vanni jak zwykle leżała na kanapie.
- Hej! - krzyknęła do mnie, wisząc głową w dół. - A co to za okazja?  - wskazała na prezenty od Cala.
- Zaręczyłam się. - odpowiedziałam, przysuwając bliżej niej rękę z pierścionkiem.
- Jaki klejnot... To chyba diament. - zachwycała się. - Ale z tego Rossa odpowiedzialny gość! Raz się przespaliście, a on już... Czekaj, czekaj... Wpadliście? - wypaliła.
- Nie... Znaczy się... - zaczęłam się tłumaczyć.  - To nie Ross się oświadczył. Tylko Calum. - wyjaśniłam.
- Aaaaa. - Latimer usiadła w normalnej pozycji i popatrzyła na mnie. - I zgodziłaś się? Przecież wszyscy wiedzą, że go nie kochasz i że podoba Ci się Lynch. - rzuciła, a następnie podniosła z podłogi kawałek chipsa, dmuchnęła na niego, żeby oczyścić go z kurzu i zjadła. Nie wiem co mnie bardziej oburzyło. To jej niechlujstwo czy insynuacje...

1 komentarz:

  1. Cały rozdział z Court. Uroczy ten Cal :)
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń