Ross
Po dwóch tygodniach przywrócono mnie do pracy.
Dyrektor uznał, że jednak nie było to, aż takie przewinienie, bo w sumie
uczniowie byli bezpieczni. Podobno ktoś z rady pedagogicznej się za mną
wstawił. Chętnie podziękowałbym tej osobie, bo pokochałem uczenie, ale nie mam
pojęcia kto to był. Na pewno nie pan Eaton. Ten to by mnie w łyżce wody utopił,
gdyby mógł. A Courtney... Ona też raczej nie... Pewnie sama się boi, żeby jej
nie wywalili, gdyby ktoś się dowiedział, że to jej wina.
Wszedłem do pokoju nauczycielskiego. Wszystkie
stare nauczycielki natychmiast przerwały ploty. Jak ja nie cierpię ludzi,
którzy nie mają innego zajęcia tylko obmawiają innych. Nieustannie słyszę jak
dyskutują na temat uczniów i ich rodziców. "Ten jaki leser", "Tego
ojciec to pijak". Nie widzą, że to może kogoś zaboleć? Przecież to
chyba nie dziecka wina, że takich ma rodziców?
Usiadłem przy stoliku, a po chwili przyłączył się
do mnie Ash.
- Ross! Jak super, że wróciłeś. - poklepał mnie
przyjaźnie po plecach. - Słyszałeś, że Court się zaręczyła? - spytał.
- Nie. Nie wiedziałem. - odparłem. W myślach
karciłem się "Jak mogłeś tego nie
wiedzieć? Jak?". W sumie przez cały ten czas "urlopu" byłem
odcięty od tego co się tu działo. Zastanawiałem się nad sobą, nad tym czego w
ogóle od życia chcę i w którą iść stronę.
- Teraz to dopiero Court będzie miała luksusy...
- Irwin kontynuował. - Cal chce z nią zamieszkać w apartamencie na dwunastym
piętrze z widokiem na plażę... Nie będzie musiała pracować... Rozglądał się już
nawet za jakimś odjazdowym autkiem dla niej... Szczęściara, co? Oczywiście to
wszystko po ślubie. Ciekawe tylko w jakim wyznaniu go wezmą... Jak on jest
buddystą, a ona chrze... - urwał. - Ej,
Ty mnie w ogóle słuchasz, Ross?
- Tak. Tak. Ale teraz muszę już iść na zajęcia.
To na razie, Ash! - rzuciłem i chciałem odejść, ale w drzwiach zderzyłem się z
Courtney. - Przepraszam. - powiedziałem.
- To ja przepraszam. - szepnęła łagodnie.
- Gratulacje z powodu zaręczyn! - dodałem,
starając się by zabrzmiało to szczerze i naturalnie, choć byłem pełen
zazdrości, że to nie ja tylko jakiś skośnooki będzie ją miał.
- Dziękuję. - odpowiedziała.
- Macie już datę ślubu? - zapytałem.
- Czternasty kwiecień. - wyznała.
- To ponad pół roku. - szybko zliczył Ash. - A
gdzie? W kościele? - dopytywał.
- Tak. Zdecydowaliśmy, że weźmiemy ślub w moim
wyznaniu. - wyjaśniła.
- To może Ross i jego chórek zaśpiewaliby dla Was
podczas uroczystości? – wypalił Ashton.
- To chyba nienajlepszy… - próbowałem się
wykręcić.
- Oh, zrobiłbyś to dla mnie Ross? – Eaton zrobiła
swoją popisową minę nr 5 ~ błagające szczenię.
- Dobra. Okay. – odpowiedziałem, choć w głębi
serca myśl o tym, że będę widział ją ślubującą z innym mężczyzną przyprawiała
mnie o łzy.
Przyznaję to rozdział napisany gościnnie przeze mnie ;)
OdpowiedzUsuńW sumie podoba mi się.
Pozdrawiam i czekam na next.
Mam też nadzieję, że więcej osób się uaktywni do komentowania!
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZawsze są świetne :)
Dawaj nexta :)