wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 20

Ross
Pomimo, że Courtney już dziesięć minut stała przy ołtarzu, ja nie przestawałem grać pierwszego utworu. Nie mogła być moja, to i nie będzie jego. Przynajmniej tak długo jak się da.
- Panie Lynch, to już dwudziesta zwrotka… - jęczały dzieci.
– Miały być trzy… - Marie prawie zbierało się na płacz.
- Śpiewaj dalej. – zarządziłem i zacząłem wymachiwać pałką.
Spojrzałem w dół i mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Courtney. Nie wiem czy chciała, bym już skończył czy odpowiadało jej to przedłużenie.
- Proszę pana słabo mi… - jedna z uczennic odsunęła się od mikrofonu i usiadła na ławkę. Zaraz za nią ruszyły inne dziewczyny, aby się nią zająć.
W związku z wykruszeniem się chórku postanowiłem skończyć utwór. Miałem tylko nadzieję, że kolejny tak powali Court na kolana, że będzie sama prosić, bym to ja do niej wrócił.

Courtney
Co ten Ross w ogóle wyrabia? Owszem, piosenka była piękna, ale dwadzieścia minut? To już przesada. Kiedy wreszcie skończył, ksiądz nas przywitał i rozpoczął ceremonię. Po krótkim wprowadzeniu, zaczęła się ta część, na którą wszyscy czekali.
- Proszę wszystkich o powstanie. – ogłosił kapłan. - Zebraliśmy się po to, aby połączyć węzłem małżeńskim obecnych tu Courtney i Caluma. Jeśli jest ktoś, kto jest przeciwny zawarciu tego związku niech powie teraz lub zamilknie na wieki.
Rozejrzałam się po kościele. Owszem, miałam swoje za uszami, ale nie spodziewałam się, by ktokolwiek o tym wiedział lub jeśli wiedział, by chciał mówić.
- Ja wiem! – najpierw rozległ się głos, a dopiero po chwili zobaczyłam kto to powiedział. – Kocham Cię Courtney. I wiem, że Ty mnie też. – Ross zbiegł po schodach, zostawiając zaskoczonych uczniów na chórku. – Kocham Cię. – powtórzył jeszcze śmielej.

1 komentarz:

  1. Tak sobie przypominam, że ten rozdział to chyba gdzieś przy końcówce był...
    Bo sama go trochę pisałam :)
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń