wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 12

Savannah
Nie miałam kontaktu z Courtney już kilka dni, więc postanowiłam, że po przywróceniu mieszkania do przyzwoitego stanu, Mike strasznie nabałaganił ostatnią imprezą, zadzwonię do niej. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i wykręciłam numer do przyjaciółki.
- Cześć Courtney! Co słychać? Wszystko okay? – zasypałam ją pytaniami, gdy tylko odebrała.
- O Vanni. Dobrze, że dzwonisz. Mam i tyle do opowiedzenia… - zaczęła nawijać, a ja słuchałam, turlając się ze śmiechu.
Cała Eaton ~  w zemście bywa naprawdę okrutna. Tym razem wykręciła koledze z pracy taki numer, że aż słów brakuje… Wyciągnęła śpiącego Lyncha nad jezioro i pozwoliła mu odpłynąć w siną dal. Ciekawe tylko kiedy wróci i odegra się na niej za to…
- Ale ty wiesz, że bez niego nie możecie wrócić? – spytałam ją, gdy na chwilę przerwała.
- No, tak. Ale on jeszcze wróci. Mój tata zgłosił jego zaginięcie, więc raz dwa go znajdą. – oznajmiła nieco lekceważąco. – A teraz opowiadaj co u Ciebie? Mieszkanie jeszcze jest całe?
- Tak, tak… Mieszkanie wygląda tak samo jak przed twoim wyjazdem, a ja mam się dobrze. Poznałam ostatnio w sklepie takiego przystojnego blondyna, ale zapomniałam wziąć od niego numer…
- Jeszcze się spotkacie, zobaczysz. – Court jak zwykle była optymistką. – Wiesz co, muszę kończyć. Trzeba zabrać grupę na obiad do Tawerny. Pa Vanni. – rzuciła szybko i rozłączyła się.
- Pa. – odpowiedziałam, choć i tak mnie nie słyszała.
Postanowiłam, że i ja zjem coś na lunch. Zajrzałam do lodówki. Była… Pusta? Zdziwiłam się. Przecież dwa dni temu robiłam zakupy, które powinny wystarczyć do powrotu Courtney. No cóż… Wproszę się do moich znajomych…

Luke
Te darmozjady tak mnie irytują, że czasami mam ochotę przyj***ć im tłuczkiem do mięsa w łeb. Michael przyprowadził ostatnio do domu trzy laski, które do tej pory nie chcą się wyprowadzić, Calum ciągle coś gada po japońsku, a Ashton całe dnie spędza w pracy, że nawet nie mam czasu z nim pogadać o kosztach wynajmu. Podnieśli cenę wody, więc trzeba podnieść wysokość czynszu. Może płaćmy też podatek od deszczu, słońca i śniegu?

Calum (w tłumaczeniu)
Courtney wyjechała na wycieczkę ze szkoły i nadal do mnie nie zadzwoniła. Tęsknię za nią, bardzo tęsknię.
Przyszedłem do kuchni, gdzie Luke gotował zupę na obiad.
- O, Cal. Mógłbyś mi pomóc i wyprowadzić psa Irwina? – zapytał mnie, a ja nie do końca to zrozumiałem.  Spojrzałem na niego zdziwiony. – Yh, nie rozumiesz? – popatrzał na mnie i przyprowadził psa. – Wyprowadź go. – wcisnął mi smycz do ręki i wypchnął za drzwi.
Za jakie grzechy mam wyprowadzać to małe, pokraczne coś? Czemu Irwin nie zabierze go do pracy, jak to zrobił jednego razu? Czemu?

Ashton
Czas w pracy mijał szybko. Zastępstwo za Rossa, przerwa. Lekcja według planu, przerwa. I tak dalej.
Gdy skończyłem czwartkowe zajęcia, udałem się do pokoju nauczycielskiego po swoje rzeczy. Urocza koleżanka od angielskiego znów pojawiła się w drzwiach akurat, gdy miałem zamiar wyjść.
- Hej Ashton. Mam do Ciebie prośbę… - zaczęła bawić się pasemkiem swoich rudych włosów.
- Nie! Nie dam się więcej wrobić w te kwiatki! – krzyknąłem i zatrzasnąłem drzwi.
Wreszcie od kilku dni mogłem wrócić do domu o normalnej porze i napić się piwa.

Michael
Zasiedliśmy do stołu, a Luke podał zupę ~ ogórkową z makaronem. Ale co tam. Lepsze to niż nic. Jedliśmy w ciszy, gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Ja otworzę. – oznajmił Ash.
Po chwili wrócił z Vanni.
- No cześć chłopaki! Czuję tu niezłą ogórkową. Mogę się przyłączyć? – nie czekając na odpowiedź, usiadła do stołu.
-  Naleję Ci. – Luke poczuł się w roli gospodarza. Chyba już zupełnie zapomniał jak to Latimer kiedyś zniszczyła jego lodowe zapasy. – Smacznego. – przysunął jej pod nos miskę i łyżkę.
Spojrzałem na dziewczynę i od razu odechciało mi się jeść. Może i była ładna, ale spożywała posiłek jak totalna świnia. Zupa ciekła jej po brodzie, dookoła było nachlapane, a jej usta nie zamykały się tylko non stop paplała jak najęta.
- No, bo Courtney… - rzuciła za nim wzięła kolejną porcję. – Pojechała, z klasą i tym całym Rossem na wycieczkę… Ten Ross to jej się chyba podoba… Bez urazy Calum. A nie, Ty i tak nie rozumiesz… No i Courtney wyciągnęła tego Rossa, na materacu, na środek jeziora no i sobie popłynął…
- Jak to popłynął!? – oburzył się Ashton. Chyba przeraziła go perspektywa kolejnych zastępstw za nauczyciela, który już nigdy może nie wrócić.
- Normalnie. – odpowiedziała Vanni i podniosła miskę, by wypić resztę zupy. Niefortunnie chwyciła ją tak, że zawartość wylała się jej na sukienkę brudząc przy okazji też Hemmingsa i Irwina. – Sorry. Mogę prosić dokładkę?

5 komentarzy:

  1. Vanni wymiata ;)
    Długi rozdział - pojawiły się chyba wszystkie 4 SoS'y. Calum taki przesłodki z tą tęsknotą...
    Ciekawe kiedy Ross wróci.
    Pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do LBA! ross-lynch-sound-of-silence.blogspot.com/2016/07/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, cholera, ten rozdział XD Mistrzostwo, jeszcze nigdy się tak nie uśmiałam, podczas czytania czegokolwiek XD
      Boże, Calum jest taki słodki <3 Pomimo, że nie rozumie Courtney kocha ją całym swoim serduszkiem <3
      Ekstra rozdział i czekam na next ^.^
      Take care,
      Rebel Yell

      Usuń