Courtney
Po tych wszystkich atrakcjach, które zapewnił mi
Ross, postanowiłam nie czekać z zemstą zbyt długo. Weszłam do jego domku. Spał
słodko, aż żal by było go obudzić. Mamrotał coś przez sen. Wtedy wpadłam na
pomysł. Chwyciłam narożnik materaca, na którym leżał i pociągnęłam, aż na
zewnątrz. Domki były niedaleko jeziora. Wyobraziłam sobie minę Lyncha, gdy
obudziłby się na środku zbiornika wodnego. Ciekawe czy wtedy też byłoby mu do
śmiechu. Choć było to trudne, jakoś dopchałam materac na brzeg wody i
spojrzałam jak Ross coraz bardziej od niego odpływa.
- Bon vouayage! – krzyknęłam i wróciłam do
pilnowania grupy.
Ross
Usłyszałem krakanie ptaków, a moje oczy
prześwietlił blask słońca. Przeciągnąłem się i zauważyłem, że coś jest nie tak.
Nade mną było niebo, a pode mną… Woda? Usiadłem na materacu, który teraz był
już raczej pontonem. Zastanawiałem się kto mógł mi wykręcić taki numer. Przy
użyciu rąk próbowałem dopłynąć do brzegu. Jak ja tylko dorwę tego kto sobie ze
mnie zażartował…
Stephen
Kiedy wszedłem do stołówki Courtney i uczniowie
już tam byli.
- Dzień dobry. Smacznego. – powiedziałem
wszystkim i usiadłem obok córki.
Nigdzie nie zauważyłem tej dowcipnej mordy
Lyncha.
- Gdzie jest Ross? – spytałem Court.
- Chyba zaspał. – oznajmiła z rozbawioną miną i
ugryzła kanapkę.
- Cóż za nieodpowiedzialność. – szepnąłem. – Za
moich czasów to było niedopuszczalne, by zostawić grupę bez opieki.
- Przecież my jesteśmy. – rzuciła z pełną buzią.
Nadal nie rozumiem co ją tak bawiło. Przecież to
poważne naruszenie regulaminu.
- Pójdę go zbudzić. – dodałem i po zjedzeniu
śniadania, niezwłocznie ruszyłem do domku Lyncha. – Ross! Otwórz! – stukałem,
ale nikt nie otwierał. A jeśli coś mu się stało?
Courtney ubrała swoje przeciwsłoneczne okulary i
rozsiadła się przed domkiem. Dzieci w tym czasie grały w piłkę.
- Lynch chyba mocno śpi. – powiedziałem, siadając
obok niej. – Myślisz, że coś mu się stało?
- A może uciekł, bo przestraszył się grupy? –
zaśmiała się.
- Courtney, to poważna sprawa. – zestrofowałem
ją. – Pójdę po zapasowy klucz do jego domku. – wstałem.
- Nie ma takiej potrzeby. Tam go nie ma. –
odparła. – Wysłałam pana Lyncha w długi rejs…
- O czym Ty mówisz? – zapytałem.
- Ross i jego materacyk popłynęli sobie na środek
jeziora… - wskazała odpowiedni kierunek.
- Wiesz co najlepszego narobiłaś!? A jeśli się
utopił!?
- Tam nie jest głęboko. – powiedziała, smarując
się kremem z filtrem.
Jednak miałem rację. Ci dzisiejsi nauczyciele
mają chyba nie do końca w porządku z głowami. Czuję się jak gdybym był jedyną
dorosłą osobą na tym biwaku.
- Pójdę zgłosić zaginięcie nauczyciela. –
oznajmiłem.
---------------------------
Witajcie serdecznie!
U nas wakacje, a na blogu dopiero wrzesień - nieco sarkastyczne co nie?
Ogólnie to jeden z moich ulubionych rozdziałów, więc mam nadzieję, że Wam także się podoba.
Pozdrawiam i życzę udanego odpoczynku!
---------------------------
Witajcie serdecznie!
U nas wakacje, a na blogu dopiero wrzesień - nieco sarkastyczne co nie?
Ogólnie to jeden z moich ulubionych rozdziałów, więc mam nadzieję, że Wam także się podoba.
Pozdrawiam i życzę udanego odpoczynku!
Pewnie, że się podoba! Chyba ja go troszkę zainspirowałam ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ten blog chyba się podoba czytelnikom. To dobrze ;)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.
Ekstra rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńDowcipna morda Lyncha - leżę XD
Boże, kocham Courtney za to, co zrobiła XD
Czekam na next :3
Take care,
Rebel Yell