Ross
Tej nocy totalnie się nie wyspałem, bo tym razem
to ja musiałem pilnować grupy. Jak nie pająk u dziewczyn, to jakaś mała bitwa u
chłopaków. Po prostu już dawno nie byłem tak rozchwytywany, a mówią, że to już
pierwsza klasa Secondary School. Dobrze, że nikt się jeszcze w łóżko nie
zsikał.
Po zjedzeniu śniadania wybraliśmy się nad jezioro
by urządzić zawody na rowerach wodnych. Przez wczorajsze wydarzenia Courtney
nie chciała płynąć ze mną. Wybrała towarzystwo ojca i spokojnych dziewczynek z
grupy. Dla mnie zostali najgorsze rozrabiaki, którzy kłócili się do tego
stopnia, że ani razu nie wygraliśmy. Szczęśliwie nikt nie wpadł do wody.
Brakuje mi tu Ashtona. On by pewnie wiedział co zrobić by wróciło nas mniej.
Dzieci były tak zmęczone, że resztę dnia
spędziliśmy na terenie ośrodka. Kto chciał grał w piłkę z Courtney i jej tatą,
a ja siedziałem na trawniku i podziwiałem przecudne kształty WF-istki.
Wieczorem urządziliśmy uczniom karaoke i taneczne
zabawy, po których już doszczętnie padli. Przynajmniej pannę Eaton czeka dziś
spokojny dyżur. No dobra, może nie tak spokojny… Już ja jej zapewnię jakieś
atrakcje.
Kiedy przekonałem się, że Szanowny Pan Stephen
już zasnął, zarzuciłem na głowę prześcieradło i poszedłem postraszyć trochę
dziewczyny. Zapukałem do okna i zawyłem jak duch. Pierwsza dostrzegła mnie
Marie ~ największa panikara w klasie. Narobiła takiego hałasu, że zbudziła
pozostałe. Zanim Courtney dobiegła do domku, ja szybko się ulotniłem.
Courtney
Było już tak spokojnie, aż tu nagle wybuchła
jakaś panika w domku dziewcząt.
- Duch! – krzyczały i pokazywały na okno.
Spojrzałam w tę stronę, lecz niczego nie
dostrzegłam.
- Ktoś pewnie zrobił Wam kawał. – wyjaśniłam.
- Zostanie pani z nami? – pięć małych główek
wtuliło się we mnie.
- Dobrze. – odpowiedziałam, widząc, że tak szybko
mnie nie wypuszczą.
- Aż zaśniemy? – dopytała Marie.
- Tak. Aż przyśniecie. – dodałam i wsiadłam się
wygodnie w fotel.
Ross
Ten kawał był całkiem niezły, ale to dopiero
początek. Sprawdzimy pedagogiczne umiejętności Courtney.
Wszedłem do drugiego domku, w którym spało pięć
kolejnych uczennic. Zastanawiałem się jaki by tu numer wywinąć. Spojrzałem, że
jednej wystają spod kołdry stopy. Przypomniało mi się co zawsze robił mi w
dzieciństwie Rik. Podszedłem do niej i połaskotałem ją po nodze. Dziewczynka
tylko coś mruknęła i obróciła się. Odczekałem chwilę, chwyciłem ją i
pociągnąłem za stopy, a następnie szybko wskoczyłem do szafy. Uczennica
obudziła się i zaczęła wrzeszczeć. Po chwili, zgodnie z tym co przypuszczałem,
w domku pojawiła się Courtney.
Courtney
Ledwo zdążyłam zmrużyć oko, a już w drugim domku
zrobił się jakiś raban. Kiedy tam weszłam wszystkie dziewczynki nie spały tylko
były mocno przerażone.
- Coś capnęło mnie za nogi i ciągnęło. – wyznała
jedna.
- To pewnie demon. – wtórowała jej druga. –
Słyszałam o takim, co wykrada w nocy dusze, ciągnąc ludzi za stopy…
- Dziewczyny, nie róbcie sobie żartów. –
wywarczałam ze złością. Byłam już wyraźnie poirytowana i zmęczona ciągłym
tłumaczeniem. – Która to zrobiła? - żadna się nie odezwała. – A teraz spać. –
zgasiłam im światło i wyszłam.
Te dzieci oglądają chyba zdecydowanie za dużo
telewizji.
Ross
Courtney wyraźnie się wkurzyła. Mógłbym sobie już
odpuścić, ale sprawiało mi to tyle frajdy…
Wyszedłem z szafy, rozrzucając przy okazji trochę
rzeczy, i wybrałem się do domku chłopaków. Zobaczyłem stojące u nich na szafce
radio. Włączyłem je na full. Niestety nie zdążyłem uciec i jeden z uczniów mnie
zobaczył.
- O, pan Lynch. – uśmiechnął się rozbudzony. – Co
pan tu robi? Która to już?
- Już siódma. – skłamałem, choć za oknami było
jeszcze ciemno. – Chciałem zrobić Wam pobudkę.
- No to już wstajemy. – chłopak potrząsnął swoich
kolegów i po chwili wszyscy byli już na nogach.
- To ja pójdę pobudzić pozostałych. – oznajmiłem
i opuściłem ich pokój, zostawiając głośną muzykę.
Courtney zmierzała już w kierunku domu, więc
schowałem się w krzakach.
Courtney
Kiedy usłyszałam muzykę, pobiegłam do domku
chłopaków, by sprawdzić co tam się dzieje. Zastałam ich tańczących i skaczących
po łóżkach.
- A co tu się wyprawia!? – próbowałam
przekrzyczeć radio.
- My już nie śpimy i jesteśmy gotowi na
śniadanie. – wyjaśnił jeden, ściszając odbiornik.
- Jest dopiero druga w nocy! – krzyknęłam.
- Pan Lynch powiedział, że jest siódma i pozwolił
nam urządzić imprezę. – dodał Thony.
- Pan Lynch!? – nie wierzyłam w to co słyszę.
- No, był tu. Teraz poszedł zbudzić pozostałych.
– odpowiedział następny.
- Kładźcie się z powrotem. Ja już sobie porozmawiam
z panem Lynchem. – oznajmiłam i wyszłam.
Teraz wszystko zaczęło mi się układać. Te
wszystkie dziwne zjawiska, duchy, demony… Były jego sprawką. Ale nie pozostanę
mu dłużna…
Ashton by wiedział co zrobić by wróciło nas mniej - padłam! Najlepszy tekst.
OdpowiedzUsuńTeraz to Court się naprawdę wkurzyła. Czekam co wymyśli.
Pozdrawiam i czekam na next!
Cudeńko <3
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńHehe, Ross, ty śmieszku, uważaj, bo Courtney jeszcze z tobą w ciąże zajdzie i to ona się będzie śmiać, jak dla ciebie nie zostanie nic do zjedzenia.
Czekam na next :3
Take care,
Rebel Yell
Perfekcyjny :)
OdpowiedzUsuń