wtorek, 21 czerwca 2016

Rozdział 10

Ross
Tej nocy totalnie się nie wyspałem, bo tym razem to ja musiałem pilnować grupy. Jak nie pająk u dziewczyn, to jakaś mała bitwa u chłopaków. Po prostu już dawno nie byłem tak rozchwytywany, a mówią, że to już pierwsza klasa Secondary School. Dobrze, że nikt się jeszcze w łóżko nie zsikał.

Po zjedzeniu śniadania wybraliśmy się nad jezioro by urządzić zawody na rowerach wodnych. Przez wczorajsze wydarzenia Courtney nie chciała płynąć ze mną. Wybrała towarzystwo ojca i spokojnych dziewczynek z grupy. Dla mnie zostali najgorsze rozrabiaki, którzy kłócili się do tego stopnia, że ani razu nie wygraliśmy. Szczęśliwie nikt nie wpadł do wody. Brakuje mi tu Ashtona. On by pewnie wiedział co zrobić by wróciło nas mniej.

Dzieci były tak zmęczone, że resztę dnia spędziliśmy na terenie ośrodka. Kto chciał grał w piłkę z Courtney i jej tatą, a ja siedziałem na trawniku i podziwiałem przecudne kształty WF-istki.

Wieczorem urządziliśmy uczniom karaoke i taneczne zabawy, po których już doszczętnie padli. Przynajmniej pannę Eaton czeka dziś spokojny dyżur. No dobra, może nie tak spokojny… Już ja jej zapewnię jakieś atrakcje.

Kiedy przekonałem się, że Szanowny Pan Stephen już zasnął, zarzuciłem na głowę prześcieradło i poszedłem postraszyć trochę dziewczyny. Zapukałem do okna i zawyłem jak duch. Pierwsza dostrzegła mnie Marie ~ największa panikara w klasie. Narobiła takiego hałasu, że zbudziła pozostałe. Zanim Courtney dobiegła do domku, ja szybko się ulotniłem.

Courtney
Było już tak spokojnie, aż tu nagle wybuchła jakaś panika w domku dziewcząt.
- Duch! – krzyczały i pokazywały na okno.
Spojrzałam w tę stronę, lecz niczego nie dostrzegłam.
- Ktoś pewnie zrobił Wam kawał. – wyjaśniłam.
- Zostanie pani z nami? – pięć małych główek wtuliło się we mnie.
- Dobrze. – odpowiedziałam, widząc, że tak szybko mnie nie wypuszczą.
- Aż zaśniemy? – dopytała Marie.
- Tak. Aż przyśniecie. – dodałam i wsiadłam się wygodnie w fotel.

Ross
Ten kawał był całkiem niezły, ale to dopiero początek. Sprawdzimy pedagogiczne umiejętności Courtney.
Wszedłem do drugiego domku, w którym spało pięć kolejnych uczennic. Zastanawiałem się jaki by tu numer wywinąć. Spojrzałem, że jednej wystają spod kołdry stopy. Przypomniało mi się co zawsze robił mi w dzieciństwie Rik. Podszedłem do niej i połaskotałem ją po nodze. Dziewczynka tylko coś mruknęła i obróciła się. Odczekałem chwilę, chwyciłem ją i pociągnąłem za stopy, a następnie szybko wskoczyłem do szafy. Uczennica obudziła się i zaczęła wrzeszczeć. Po chwili, zgodnie z tym co przypuszczałem, w domku pojawiła się Courtney.

Courtney
Ledwo zdążyłam zmrużyć oko, a już w drugim domku zrobił się jakiś raban. Kiedy tam weszłam wszystkie dziewczynki nie spały tylko były mocno przerażone.
- Coś capnęło mnie za nogi i ciągnęło. – wyznała jedna.
- To pewnie demon. – wtórowała jej druga. – Słyszałam o takim, co wykrada w nocy dusze, ciągnąc ludzi za stopy…
- Dziewczyny, nie róbcie sobie żartów. – wywarczałam ze złością. Byłam już wyraźnie poirytowana i zmęczona ciągłym tłumaczeniem. – Która to zrobiła? - żadna się nie odezwała. – A teraz spać. – zgasiłam im światło i wyszłam.
Te dzieci oglądają chyba zdecydowanie za dużo telewizji.

Ross
Courtney wyraźnie się wkurzyła. Mógłbym sobie już odpuścić, ale sprawiało mi to tyle frajdy…
Wyszedłem z szafy, rozrzucając przy okazji trochę rzeczy, i wybrałem się do domku chłopaków. Zobaczyłem stojące u nich na szafce radio. Włączyłem je na full. Niestety nie zdążyłem uciec i jeden z uczniów mnie zobaczył.
- O, pan Lynch. – uśmiechnął się rozbudzony. – Co pan tu robi? Która to już?
- Już siódma. – skłamałem, choć za oknami było jeszcze ciemno. – Chciałem zrobić Wam pobudkę.
- No to już wstajemy. – chłopak potrząsnął swoich kolegów i po chwili wszyscy byli już na nogach.
- To ja pójdę pobudzić pozostałych. – oznajmiłem i opuściłem ich pokój, zostawiając głośną muzykę.
Courtney zmierzała już w kierunku domu, więc schowałem się w krzakach.

Courtney
Kiedy usłyszałam muzykę, pobiegłam do domku chłopaków, by sprawdzić co tam się dzieje. Zastałam ich tańczących i skaczących po łóżkach.
- A co tu się wyprawia!? – próbowałam przekrzyczeć radio.
- My już nie śpimy i jesteśmy gotowi na śniadanie. – wyjaśnił jeden, ściszając odbiornik.
- Jest dopiero druga w nocy! – krzyknęłam.
- Pan Lynch powiedział, że jest siódma i pozwolił nam urządzić imprezę. – dodał Thony.
- Pan Lynch!? – nie wierzyłam w to co słyszę.
- No, był tu. Teraz poszedł zbudzić pozostałych. – odpowiedział następny.
- Kładźcie się z powrotem. Ja już sobie porozmawiam z panem Lynchem. – oznajmiłam i wyszłam.
Teraz wszystko zaczęło mi się układać. Te wszystkie dziwne zjawiska, duchy, demony… Były jego sprawką. Ale nie pozostanę mu dłużna…

4 komentarze:

  1. Ashton by wiedział co zrobić by wróciło nas mniej - padłam! Najlepszy tekst.
    Teraz to Court się naprawdę wkurzyła. Czekam co wymyśli.
    Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra rozdział ^.^
    Hehe, Ross, ty śmieszku, uważaj, bo Courtney jeszcze z tobą w ciąże zajdzie i to ona się będzie śmiać, jak dla ciebie nie zostanie nic do zjedzenia.
    Czekam na next :3
    Take care,
    Rebel Yell

    OdpowiedzUsuń