Courtney
Po zebraniu organizacyjnym wróciłam do
domu. Moja współlokatorka Vanni leżała na kanapie. Rzuciłam 'cześć' i poszłam do kuchni. Zajrzałam do
lodówki w poszukiwaniu jogurtu naturalnego. Nie było go tam.
- Vanni, widziałaś może mój jogurt
natural... - nie dokończyłam, bo zauważyłam jak Latimer właśnie bierze jego
ostatni łyk. 'Fajnie. Będę musiała wypić
ten okropny truskawkowy jogurt, który mój tata zostawił po ostatniej wizycie'
pomyślałam i wróciłam do przeglądania zawartości naszej wręcz pustej lodówki.
- Idę dziś na imprę do Michaela. -
oznajmiła moja znajoma, wchodząc do kuchni. - Idziesz ze mną? - spytała.
- No nie wiem... Mam sporo do
przygotowania na jutro do pracy. - odparłam.
- Oj Courtney... Nie daj się prosić. -
Vanni zrobiła najsmutniejszą minę świata. Pewnie myślała, że znów jej ulegnę. -
Będą wszystkie Sosy... I wiele innych fajnych osób... - wyciągała mocne
argumenty.
- Widzę, że nie odpuścisz. - zaśmiałam
się. - O której tam idziesz?
- Impra jest o dwudziestej, ale
wychodzę szybciej...
- Dobra. Pójdę. - podałam się. - Ale
wracam do domu najpóźniej o drugiej.
Ashton
Wróciłem do domu z nadzieją, że odeśpię tą dzisiejszą żenującą
pobudkę. Niestety nie było mi to dane. Od wejścia zobaczyłem Michaela
wieszającego imprezowe dekoracje.
- Hej Ash! Potrzymaj to! - krzyknął i wcisnął mi
do rąk kolorową girlandę.
- Imprezka, co? - spytałem, mając jeszcze w
pamięci ostatni raz kiedy Mike spalił prawie cały dom odpalając w nim petardę.
- Będzie z jakaś setka osób! - odparł, jakby to było oczywiste.
- Setka? - oczyma wyobraźni zobaczyłem tabun
ludzi przemieszczających się po naszym domu i nie dających mi spać.
- Ty też jesteś zaproszony. - odparł, ale to
wcale nie poprawiło mi nastroju.
- Dzięki. - bąknąłem z grzeczności. Wcale nie
miałem zamiaru spędzić tego wieczoru wśród irytujących znajomych Clifforda i
całkiem obcych ludzi.
- Twoja kumpela Court też będzie. - rzucił,
podwieszając przy suficie dyskotekową kulę. Ta wiadomość naprawdę mnie
ucieszyła. Eaton to bardzo miła i inteligentna kobieta. Jednak ten wieczór nie
zapowiada się tak źle. - No, i już gotowe. - klepnął się w tyłek i zeskoczył z
drabiny.
Savannah
Po kilku godzinnej batalii Courtney zgodziła się
pożyczyć mi swoje najnowsze szpilki.
- Tylko ich nie połam. - przypomniała przed
wyjściem. Czasami Eaton zachowuje się jak moja matka. Nie wiem czy to wina
pedagogicznego wykształcenia czy raczej tego, że wychowywał ją tylko ojciec,
ale ta jej nadopiekuńczość i zrzędliwość bywają naprawdę irytujące. Sama nie
wiem czemu z nią mieszkam. Może dlatego, że nie stać mnie na samodzielny pokój.
- Okay, okay. - odpowiedziałam, bujając się na
czubkach tych eleganckich butów.
- Jak zniszczysz to odkupujesz! - powiedziała z
powagą. - Kosztowały prawie 500$.
- 500$!? Chyba nie wyciągniesz tyle od biednej
przyjaciółki? - pojechałam na litość.
- Oczywiście, że nie. - odparła łagodnie, a ja
odetchnęłam z ulgą. - Przecież nie stać Cię nawet na wkładki do tych butów. -
dodała po chwili, ewidentnie chcąc
podkreślić kto tu nas utrzymuje. - A jak tam Twoje rozmowy o pracę? - spytała.
- Oh, Courtney. Przecież wiesz, że nie ma pracy
dla takich cudownych osób jak ja.
- Pytałaś w McDonaldzie? - wypaliła.
- No wiesz! - oburzyłam się. - Nie będę przecież
smażyć frytek!
- No tak. Poczekajmy na ogłoszenie "Książę szuka żony." - zaśmiała się
i wyszłyśmy z domu. Totalnie nie wiem co ją tak rozbawiło. Żona księcia to
chyba całkiem dobra fucha.
Courtney
Co ta Vanni sobie wyobraża? Powinna wreszcie
zabrać się do roboty. To jej lenistwo jest dobijające. Każda jej praca kończyła
się właściwie zanim się zaczęła. Dziś postanowiłam jednak odpuścić sobie dalsze
drążenie tematu kariery zawodowej Latimer i odrobinę się zabawić. Odgłosy
imprezy u Michaela słychać było już parę przecznic wcześniej. Tłum ludzi
rozpoczął zabawę już przed drzwiami.
- Super, że wpadłyście! Udanej zabawy! - Clifford uściskał nas serdecznie na
przywitanie.
- To jest Courtney. Opowiadałam Ci o niej. -
oznajmiła chłopakowi Vanni.
- Miło Cię poznać Ney. - zdrobnił moje imię w
sposób, którego nie lubię. - Czujcie się jak u siebie. - dodał. Weszłyśmy do
środka. Kątem oka dostrzegłam Caluma przy stoliku z przekąskami.
- Cześć Misiaku! - uwiesiłam mu się na szyi, a on
dał mi całusa. - A więc tak sobie mieszkasz... - zagadnęłam rozglądając się po
pomieszczeniu. - Świetnie, że wreszcie mogę poznać Twoich znajomych. - dodałam.
- Court!!! - Ashton wbiegł radośnie do salonu i
ścisnął mnie jak kurczaka. Był jeszcze bardziej radosny i entuzjastyczny niż
rano. Czasami się zastanawiam co on bierze. - Chcesz zobaczyć mojego pieska? -
spytał.
- Chętnie. - odpowiedziałam. Mam nadzieję, że pod
hasłem "piesek" nie kryją
się żadne pedofilskie zamiary. Po Irwinie można się wszystkiego spodziewać. -
Chodź z nami, Cal. - poprosiłam chłopaka, tak na wszelki wypadek.
Pokój Asha był mały, zagracony, ale to jedyne
miejsce gdzie było w miarę cicho i można było zamienić parę słów. Pies ku
mojemu zdziwieniu był żywy. Okazał się uroczym, niewielkim kundelkiem w typie
Husky.
- Jaki jesteś uroczy! - wzięłam szczeniaczka na
ręce i mówiłam do niego łagodnie. Wyobrażałam sobie, że jest dzieckiem. Moim i
Caluma. Znamy się już przecież z Calem tak długo, że mógłby coś pomyśleć w tej
kwestii. W kwestii dziecka oczywiście. Moje rozmyślenia przerwał nagle jakiś
krzyk z parteru.
- Wynocha! Wyp*** stąd wszyscy!
- To Luke. Właściciel. - wyjaśnił Irwin. - Coś
się chyba stało. Chodźmy to sprawdzić.
Zeszliśmy do salonu. Na środku pomieszczenia
stała Vanni. Kto by przypuszczał, że moja współlokatorka właśnie sprowadziła
jakieś kłopoty...
--------------------------
Witajcie serdecznie!
Jak pisałam ostatnio - byłam w Warszawie.
Wycieczka do stolicy była całkiem udana, nie wliczając tego, że ostatniego dnia nasiliły mi się objawy alergii i prawie straciłam głos.
A o to kilka zdjęć:
Pozdrowionka i do napisania <3
Super rozdział. Lenistwo Latimerki po prostu dobija - Ona to ma majówkę cały rok ;)
OdpowiedzUsuńRossa nie było... - Pewnie pojawi się w kolejnym...
Pozdrawiam i czekam na next :)
Cudny rozdział 😍
OdpowiedzUsuńChcę nexta 😀
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Jakie śliczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTeż chcę pojechać na wycieczkę.
Dawaj mi tu Rossa.
Świetny rozdział.
Buziaczki <3
Ekstra rozdział ^.^
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, co Vanni odwaliła. Mam nadzieję, że to nic poważnego XD
Czekam na next :3
Pozdrawiam,
Inna