Rozdział by Rikeroholic
Ashton
" A nagrodę dla najlepszego perkusisty otrzymuje..."
- Ashton! Ashton! - usłyszałem czyjś głos i bynajmniej nie była to seksowna prezenterka, która miała wręczyć mi statuetkę. Okazało się, że to był tylko sen.
- Nie mamo, nie. Ja nie chcę iść do szkoły. - wyburczałem i mocniej wtuliłem głowę w poduszkę.
- Kur** Irwin, wstawaj do cholery! Nie jestem Twoją matką. Dziś pierwszy września. Jesteś nauczycielem. Jak się spóźnisz to Cię wyje***, nie będziesz miał kasy, żeby zapłacić mi za czynsz, a ja nie trzymam tu darmozjadów! - To był Luke. Wynajmuję u niego pokój. Chłopak jest całkiem spoko, po za jednym... ma świra na punkcie pingwinów. Składuje w piwnicy lód i zabrania nam włączać ogrzewania, żebyśmy nie rozpuścili jego zapasów. Mówi, że szykuje środowisko dla swojego przyszłego zwierzątka. Czy to normalne? Nie wiem... Nie mam czasu się nad tym zastanawiać. Muszę szykować się do pracy.
- Dobra, okay. - powiedziałem i leniwie zwlokłem się z łóżka.
- Super. - Hemmings klasnął w dłonie. - I kup w drodze powrotnej lód. - dodał i opuścił mój pokój.
Zerknąłem na zegarek. Za dziesięć minut mam być w szkole. Zbiegłem po schodach potykając się o swojego psa.
- Wybacz... - pogłaskałem czworonoga po łebku. Chyba już się nie gniewa. - Hej! Podrzucisz mnie? - rzuciłem do Michaela, który właśnie wychodził z domu.
- Sorry. Śpieszę się. A Tobie radzę ubrać spodnie, żebyś dzieci nie wystraszył. - odpowiedział i zniknął mi z pola widzenia.
- Świetnie. - warknąłem ze wściekłością. - Jak zwykle można na Ciebie liczyć. Ciekawe ile znów przyprowadzisz panienek dziś w nocy.
Domyślałem się już co to za pilna sprawa nie pozwoliła mu na mnie zaczekać. Chłopak uwielbia imprezy. Pewnie poszedł już kupić jakiś alkohol. No, bo jak to by panienki trzeźwe do łóżka zaciągnąć... Choć wydawać by się to mogło dziwne, Michael i Luke są braćmi. Właściwie to tylko przyrodnimi. Może dlatego tak bardzo się różnią. Ich ojciec zostawił matkę Michaela i związał się z uroczą pogodynką. Z tego jakże namiętnego romansu narodził się Luke. Niestety nie odziedziczył ani urody ani charakteru po wspaniałej matce. Ach, ta genetyka...
- Watashi wa anata ga doroppuofu. - powiedział mój współlokator, Calum.
- Co!? - spytałem. Calum jest w połowie Azjatą. Zupełnie nie mówi po angielsku. Może tylko trochę rozumie co się do niego mówi. Z kolei ja nie rozumiem jak jego dziewczyna, Courtney z nim rozmawia.
- Watashi wa anata ga doroppuofu. - powtórzył.
- Calum mówi, że Cię podrzuci. Mam rację, Cal? - powiedział Luke. Skośnooki pokiwał głową. - Przecież i tak tam jedzie. Courtney uczy w tej samej szkole. - dodał.
- To ekstra. Daj mi tylko minutkę. - poprosiłem. Nie wiem ile Hood z tego zrozumiał, ale musiałem iść się przebrać.
Chyba zrozumiał, bo czekał na mnie w swoim nowiutkim, luksusowym aucie. Jego ojciec jest prezesem jakiejś ogromnej korporacji, więc co to dla niego dać synowi limuzynę. Nie to co ja biedny, wiejski nauczyciel biologii, który zawsze ma pod górkę. Całą drogę milczałem. No, bo niby o czym mam z nim rozmawiać. On nie lubi sportu, ma zupełnie inne poglądy polityczne, a po za tym mówi po japońsku!
- Watashitachiha shite imasu. - odezwał się.
- Dzięki. - rzuciłem. Zobaczyłem, że jesteśmy już pod szkołą. Zostały dwie minuty do apelu. Wyskoczyłem z auta i popędziłem do pokoju nauczycielskiego. Calum w tym czasie poszedł kupić jakieś kwiatki dla tej swojej Courtney. Musi ją przecież pocieszyć, bo czeka ją dziesięć miesięcy pracy z tymi okropnymi bachorami, które z całego zakresu wiedzy interesuje tylko układ rozrodczy.
- Cześć. Co nowego? Ktoś emeryturka? Chorobowe? Zaciążył? - spytałem siedzące w naszym pokoju nauczycielki.
- Tak. Dorothy, ta od muzyki poszła na zwolnienie. Wypalenie zawodowe, podobno... - odpowiedziała jedna z nich.
- To przyjdzie ktoś nowy... - stwierdziłem. Byłem ciekawy kto.
- Już jestem. - wysapał blondyn, który właśnie pojawił się w drzwiach. A więc nie byłem ostatni. - Nazywam się Ross Shor Lynch i będę uczył muzyki.
- Ashton. Biologia. - podałem mu rękę. - Coś czuję, że się polubimy...
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńMama dziś wolne to skomentowałam.
Czekam na następny rozdział.
Nie lubię biologi :(
Buziaczki <3
Świetnie się czyta rozdział, który się samemu napisało :)
OdpowiedzUsuńAshton to zdecydowanie mój ulubiony bohater.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next.
Ugh, ta obecność 5SOS mnie wnerwia... Nie lubię gości, ale dla Rourtney to przeżyję.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Calum jest z Courtney... Myślałam, że Court będzie jakąś uczennicą.
Ekstra rozdział i czekam na next :3
Pozdrawiam,
Inna